Podlewanie roślin tak, żeby przyniosło zamierzony efekt.
Wbrew pozorom dostarczenie naszym roślinom wody nie jest tak prostym zadaniem, jak by się nam mogło wydawać. Powtarzane przez pokolenia błędy w podlewaniu ogródków nie dają roślinom wystarczającej ilości wody, nawet nie dlatego, że zbyt mało jej podajemy, ale przez niewłaściwy sposób. Żeby robić to prawidłowo, najpierw musimy zrozumieć co robimy źle, aby można było wprowadzić zmiany, za które nasze drzewa, krzewy i inne rośliny nam podziękują pięknym, zdrowym wyglądem, obfitym i długim kwitnięciem.
Podstawowym błędem w podlewaniu jest codzienne podlewanie małymi ilościami wody. Dostarczając roślinie codziennie po 2-3 litry wody skutkuje odparowaniem większości wody do atmosfery, zanim ta zdąży wchłonąć głębiej, na pożądaną przez korzenie głębokość. Taka mała ilość wody przesiąknie tylko na kilka centymetrów i bardzo szybko odparuje, natomiast system korzenny, który ma największe szanse na wchłonięcie wystarczającej ilości wody znajduje się na głębokości ok. 20 do 50 cm, w zależności od rośliny.
Drugim błędem jest podlewanie w ciągu dnia. Najgorzej, jeśli to są gorące dni – wtedy cała woda wyparuje w ciągu kilkunastu minut, nie dając roślinie nic. Podlewając wieczorem, lub wczesnym porankiem mamy pewność, że więcej wody przesiąknie do gleby.
Trzecim błędem jest podlewanie roślin przy samej nasadzie pnia drzewa, lub zbyt blisko krzaku, czyli zbyt mała powierzchnia podlewania. Większość roślin ma system korzenny nie sięgający na zbyt wielką głębokość, ale na 2-3 krotną szerokość swojej korony, czy szerokość krzewu. Dlatego podlewając rośliny punktowo dostarczamy wodę tylko na kilka, kilkanaście procent powierzchni korzeni.
Szkodliwe jest także dla roślin podlewanie wodą prosto z sieci, gdyż jest ona po prostu zbyt zimna, a podlane rośliny zwłaszcza metodą zraszania doznają najzwyczajniej szoku termicznego. Woda używana do podlewania powinna mieć temperaturę otoczenia, dlatego warto zbierać deszczów do zbiorników retencyjnych, a później spożytkować ją do podlewania naszych ogródków.
Było o tym, co robimy źle, to teraz trochę napiszemy, co zrobić, aby było dobrze:
Po pierwsze podlewajmy obficie, długo ale w odstępach co najmniej 7-10 dniowych jeśli w między czasie nie padał deszcz. Jeśli nam wydaje się to zbyt rzadko możemy kontrolować glebę wykopując łopatką dołeczek na 20-30 cm i sprawdzić, czy gleba nie jest przesuszona. Obficie to znaczy kilkanaście litrów wody na metr kwadratowy powierzchni jeśli chodzi o krzewy i 20 -40 litrów wody dla drzew w czasie, w którym woda będzie się wchłaniać, a nie tworzyć kałużę pod roślinami, co też nie jest pożądane. Podana wartość ma zastosowanie latem. Wczesną wiosną i jesienią, kiedy opadów deszczu jest więcej i bardziej regularnie ilość wody można śmiało zmniejszyć o połowę bez niekorzystnego efektu dla roślin. Trudno tu podać konkretny czas podlewania, ponieważ każda gleba ma inna chłonność – piaszczysta przepuści wodę bardzo szybko, a tłusta gliniasta będzie się bronić przed przyjęciem dużej ilości wody w krótkim czasie. Podana ilość wody wydaje się ogromna, ale jeśli przeliczymy codzienne podlewanie po 2-3 litry przez np. 10 dni ogólny rozrachunek wypadnie podobnie, jednak ilość wody, którą ma do dyspozycji roślina zwiększy się o kilkadziesiąt procent.
Może wydawać się, że takie podlewanie jest czasochłonne. W małych ogródkach jeszcze można sobie pozwolić na podlewanie wężem, ale na większych powierzchniach stosuje się zraszacze – stacjonarne, wynurzeniowe, obrotowe, wachlarzowe i kilka innych… Dają bardzo dobre efekty i w stosunkowo krótkim czasie pokrywają duży obszar prawie tak jakby przez kilka godzin padał deszcz. Innym sposobem automatycznego nawadniania są linie kroplujące. Jest to nic innego jak wąż z tworzywa sztucznego z wbudowanymi otworkami – kapilarami – rozłożonymi przeważnie co 30 lub 50 cm. Jeśli kupimy linię kroplującą z kompensacją ciśnienia będziemy mieli pewność, że na całej powierzchni, na której mamy rozłożoną naszą siatkę nawodnienia będziemy mieli podaną jednakową ilość wody. Dzięki temu rozwiązaniu mamy także ścisłą kontrolę nad ilością wody, którą podlewamy rośliny, dlatego, że w zależności od zakupionego węża kapilary podają tylko określoną ilość litrów wody na godzinę podlewania niezależnie od ciśnienia wody z sieci podawczej. Następnym plusem takiego rozwiązania jest kontrola nad tym, gdzie dokładnie trafia spożytkowana przez nas woda – kładziemy wąż tylko tam, gdzie chcemy, aby trafiała bez bezproduktywnej straty na powierzchnię roślin – czego nie unikniemy w przypadku podlewania zraszaczami.
Całość operacji w dzisiejszych czasach można w pełni zautomatyzować – czy to najzwyklejszymi programatorami czy bardziej nowocześnie przez sterowniki obsługiwane przez aplikację w telefonie. Takie podlewanie będzie się odbywało całkowicie bez naszego udziału i wysiłku, a efekty prawidłowego nawodnienia mogą przerosnąć nasze oczekiwania.